Dowiedzieliśmy się o nim na stronie internetowej, nieco potem mój tata pojechał wraz z kartonem do Szczecinka. Znajdowało się tam dużo małych psiaczków, tata wybrał najmniejszego. Oprócz tego przy wyborze zwracał uwagę na zachowanie piesków. Wszystkie wydawały się sympatyczne ale ten jeden wydawał się dobrym wyborem. Tata zabrał go i owinął kocykiem, po czym przyjechał z nim do domu. Parkując swój samochód powiedział żebym wyjęła powoli karton z samochodu. Szukałam go, ale potrwało to troszkę, ponieważ był tak mały, że aż niezauważalny. Nagle coś się poruszyło i zobaczyłam malutkiego, pięknego pieska. Zmieścił się zaledwie na jednej ręce, był zwinięty w kuleczkę i piszczał cichutko. Na jego widok bardzo się ucieszyłam, czułam, że w moim życiu się spełniło coś o czym zawsze marzyłam. Nazwaliśmy go Gucio; urodził się piątego lutego 2012 r. w Szczecinku. Po wejściu do mieszkania piesek poszedł spać, a już po kilku dniach bawiłam się z nim i mógł wychodzić na spacery. Dziś jest już starszy, lubi słońce, od razu po jego wschodzie ma ochotę wyjść na balkon i położyć się na ciepłych kafelkach. Potrafi tak przeleżeć cały dzień.
Zimą zaś ubieram go w bluzę z kapturem i Gucio udaje się w pogoń za rzucanymi przeze mnie śnieżkami. Aktualnie nie widzę świata bez niego, potrafi rozchmurzyć mnie, kiedy mam dołka i wraz ze mną pokonuje nudę. Mam nadzieję, że zainteresowała Was moja historia... a jak wygląda historia waszych zwierzaków?