poniedziałek, 7 listopada 2016

Gucio

Cześć, postanowiłam zdradzić Wam moją historię dotyczącą wyboru pieska. Razem z rodziną zdecydowaliśmy się na jego zakup, ponieważ bardzo tego pragnęłam, co w późniejszym czasie przerodziło się w marzenie.

 Dowiedzieliśmy się o nim na stronie internetowej, nieco potem mój tata pojechał wraz z kartonem do Szczecinka. Znajdowało się tam dużo małych psiaczków, tata wybrał najmniejszego. Oprócz tego przy wyborze zwracał uwagę na zachowanie piesków. Wszystkie wydawały się sympatyczne ale ten jeden wydawał się dobrym wyborem. Tata zabrał go i owinął kocykiem, po czym przyjechał z nim do domu. Parkując swój samochód powiedział żebym wyjęła powoli karton z samochodu. Szukałam go, ale potrwało to troszkę, ponieważ był tak mały, że aż niezauważalny. Nagle coś się poruszyło i zobaczyłam malutkiego, pięknego pieska. Zmieścił się zaledwie na jednej ręce, był zwinięty w kuleczkę i piszczał cichutko. Na jego widok bardzo się ucieszyłam, czułam, że w moim życiu się spełniło coś o czym zawsze marzyłam. Nazwaliśmy go Gucio; urodził się piątego lutego 2012 r. w Szczecinku. Po wejściu do mieszkania piesek poszedł spać, a już po kilku dniach bawiłam się z nim i mógł wychodzić na spacery. Dziś jest już starszy, lubi słońce, od razu po jego wschodzie ma ochotę wyjść na balkon i położyć się na ciepłych kafelkach. Potrafi tak przeleżeć cały dzień.
Zimą zaś ubieram go w bluzę z kapturem i Gucio udaje się w pogoń za rzucanymi przeze mnie śnieżkami. Aktualnie nie widzę świata bez niego, potrafi rozchmurzyć mnie, kiedy mam dołka i wraz ze mną pokonuje nudę. Mam nadzieję, że zainteresowała Was moja historia... a jak wygląda historia waszych zwierzaków? 





czwartek, 3 listopada 2016

Pasja

Hej,
Dzisiaj historia moich marzeń o przyszłości. Na początku chciałam zostać stewardessą. Podczas podróży uwielbiałam obserwować pracę obsługi lotniczej w tym pokaz pierwszej pomocy w przypadku niebezpieczeństwa. Zawsze chciałam, aby ludzie na pokładzie czuli się bezpiecznie gdybym to ja była stewardessą. Nauczyłam się na pamięć całej procedury postępowania stewardess podczas niebezpieczeństwa. Nie wiele jest książek dot. obsługi lotniczej, ale te do, których dotarłam przeczytałam jednym tchem. Zainteresowanie zostało głęboko w sercu... Pewnego dnia dostałam profesjonalny program komputerowy-symulator lotu. W kokpicie miliony przycisków. Nie wiedziałam co robić, naciskałam przyciski, samolot reagował jak chciała, wciąż włączały się alarmy - Pull up, Pull up i inne. Na YouTube obejrzałam kilkadziesiąt filmików i z czasem zrozumiałam, że to nie jest proste. Lecz nauczyłam się włączać silniki, zamykać drzwi, komunikować się z wieżą kontrolną po angielsku, planować wraz z komputerem trasę lotów. Cudowna zabawa...



Od tego czasu kolejnym marzeniem było zostać pilotem. Wzbijać się w chmury i dawać szczęście i bezpieczeństwo ludziom. Moje zainteresowanie trwa do dziś. Jakiś czas temu przeglądając tematy o samolotach natrafiłam na stronę flightradar. I już wiem, że to mój świat. Na stronie tej widać przeróżne samoloty, trasy ich przelotu, prędkość, wysokość lotu i czy mają turbulencje. Właśnie dzięki tej stronie widziałam jak moja znajoma leciała do Meksyku. Zaczęłam prowadzić swój dziennik, w którym zapisuję wszystko o samolotach: rodzaje, z jakiego miejsca mają odlot, do jakiego przylot, godzina (ile leciał), jaka linia lotnicza, dystans i czy np. mają jakieś kłopoty. W dzienniku również znajduje się szkic Warszawskiego lotniska im. Fryderyka Chopina jak również rodzaje klas w samolotach (ekonomiczna,biznesowa,pierwsza), przeróżne opisy jak i zdjęcia największych i najniebezpieczniejszych lotnisk świata. Na końcu notatnika wypisałam wszystkie samoloty, które są na świecie  opisałam ich budowę np.:  dot. napędu na dwa silniki turbowentylacyjne, masy i ile osób może pomieścić oraz jakie ma wymiary.






poniedziałek, 31 października 2016

Halloween

Hej, dziś jest 31 października czyli Halloween. Jak go spędzacie? Ja jak byłam mała to chodziłam po sąsiadach i zbierałam od nich cukierki. Przebierałam się z koleżankami w różne straszne stroje. Teraz od kilku lat już nie chodzę gdyż nie mam weny na przebieranie i malowanie się, ale za to wycinam sobie dynie w rożne wzroki i wynoszę ją na balkon, ponieważ wtedy ładnie to wygląda.